środa, 4 kwietnia 2012

Czekolada

Zasadniczo nie wiele się tutaj zmieniło, odkąd ostatnio tu byłem. Przede wszystkim takie samo powietrze, inne niż wszędzie indziej i bardzo rześkie. Chodniki są tak samo nierówne, te same płytki są tak samo popękane. Pod blokiem drą się te same dzieciaki, ich twarze są znajome. Ta sama kasjerka, gdy wstąpiłem do osiedlowego marketu po czekoladę. W kościele ten sam ksiądz. Tak samo blisko nad rzekę. Tak samo wykwita dym z kilku kominów.

Anegdota jakaś, obserwacja bieżąca. Ok. Te dzieciaki się prały, prały okrutnie. Malownicza jest ta zapalczywość w oczach, odprężająca świadomość, że nie poderżną sobie gardeł nazajutrz w akcie zemsty, co najwyżej coś nabazgrzą ołówkiem na klatce. Cieszyłem się, bo chudy dokopał grubemu. Nigdy nie lubiłem spoconych i grubych.

Co się zmieniło? Zamalowali jeden napis na ścianie, szpecący co prawda ale charakterystyczny. Nie ma.

I już.

***
"Pracuje jako kierowca autobusu, pewnego dnia na jednym z dworców autobusowych dojrzałem ładną dziewczynę. Niestety ona pojechała w innym kierunku. Minęły jakieś 3 miesiące, jadąc rannym kursem znów dojrzałem tą samą dziewczynę. Tym razem ona czekała na ten autobus którym ja jechałem. Po 2 godzinach jazdy ona wysiadła. Szczęśliwy byłem gdy się okazało, że będzie wracała ze mną z powrotem. To było jakieś 2 tyg. temu, dziś jesteśmy parą."