środa, 24 marca 2010

Nobody`s followin` my ass

Nobody`s followin` my ass
Nobody`s followin` my ass
I`m goin` to the top
I`m walkin` hard
Nobody`s followin` my ass

Have gone to Detroit
To smell some pussies, yeah
Wife`s afraid of temptations
Said the same thing I always say
Nobody`s followin` my ass, babe

(na melodię taką, jak poniżej)

wtorek, 23 marca 2010

Strach

Sam moment urodzin minął mnie niepostrzeżenie - zastał mnie on w Leżaku na Starym Mieście nad "Dziennikami" Kisiela i ze szklanicą kojącego, grzanego wina w ręku, czekającego na Jolę. Leczyłem tym winem żołądek po przedwczorajszej wódzie, a także się ogrzewałem (jednak za wcześnie na wiosenną kurtkę). Pub przyjemny, ciepły, normalny - trochę rockowy, światło żółte, winyle, bas, drewniane stoły - nawet MTV nie psuje za nadto klimatu.

25 to depresyjny jednak moment. Mam poczucie przeskoczenia w wiek dorosły, męski - z młodości durnej i chmurnej. Może po prostu zmarzłem? A może dlatego, że była tylko jedna kackupa po sobocie? W kościele św. Anny były pustki. A jałmużny nie dałem, chuj. W telewizorze nad moją głową program o dziewczynach z Playboy`a. Czy w życiu naprawdę można się tak beztrosko uśmiechać? Dlaczego w Stanach zawsze świeci słońce? A po chwili - dlaczego wiem, że to ściema?

Jest tyle głupich pytań zaczynających się od "dlaczego". Dlaczego jeszcze nie uwierzyłem, że brak na nie odpowiedzi, przecież wałkujemy te tematy od dzieciństwa? Dlaczego mity upadają - i nawet w Playboy`u nadają teraz paskudę? Ay, como duele corazon a mi, como duele.

Boję się, bardzo się boję - właśnie teraz.

środa, 10 marca 2010

Wiosna - napierdala

Zadziwiające, z jaką sprawnością i szybkością Wisła zrzuciła z siebie lodową skorupę i spuściła ją, niczym kupę, malowniczymi krami wprost do Bałtyku. Lubię zamarzniętą Wisłę, ale teraz też mi się widzi. Codzienne spojrzenie w dół podczas przetaczania "jedynki" na gorszą stronę miasta jest orzeźwiające niczym przemycie twarzy zimną wodą. Oznacza bowiem niezbicie, że wiosna, owszem, napierdala, i jest już tuż-tuż.

A ja czytam, dużo czytam. Teraz na rozkładzie "Dzienniki" Kisiela - dzieło opasłe (prawie 1000 stronic opisujących lata 1968-1980), odrobinę monotonne, ale za to z charakterystyczną Kisielową swadą i w gruncie rzeczy - ciekawe.

Poza tym nie warto pisać o niczym. Wiosna - czekam z utęsknieniem na ostateczny szturm. Mroźne obrazki w kolorze brudno-szarym już mi się znudziły. Poza tym zdążyłem już zgubić rękawice i czapkę.