wtorek, 23 marca 2010

Strach

Sam moment urodzin minął mnie niepostrzeżenie - zastał mnie on w Leżaku na Starym Mieście nad "Dziennikami" Kisiela i ze szklanicą kojącego, grzanego wina w ręku, czekającego na Jolę. Leczyłem tym winem żołądek po przedwczorajszej wódzie, a także się ogrzewałem (jednak za wcześnie na wiosenną kurtkę). Pub przyjemny, ciepły, normalny - trochę rockowy, światło żółte, winyle, bas, drewniane stoły - nawet MTV nie psuje za nadto klimatu.

25 to depresyjny jednak moment. Mam poczucie przeskoczenia w wiek dorosły, męski - z młodości durnej i chmurnej. Może po prostu zmarzłem? A może dlatego, że była tylko jedna kackupa po sobocie? W kościele św. Anny były pustki. A jałmużny nie dałem, chuj. W telewizorze nad moją głową program o dziewczynach z Playboy`a. Czy w życiu naprawdę można się tak beztrosko uśmiechać? Dlaczego w Stanach zawsze świeci słońce? A po chwili - dlaczego wiem, że to ściema?

Jest tyle głupich pytań zaczynających się od "dlaczego". Dlaczego jeszcze nie uwierzyłem, że brak na nie odpowiedzi, przecież wałkujemy te tematy od dzieciństwa? Dlaczego mity upadają - i nawet w Playboy`u nadają teraz paskudę? Ay, como duele corazon a mi, como duele.

Boję się, bardzo się boję - właśnie teraz.

Brak komentarzy: