środa, 12 września 2012

Idzie jesień

I spadł deszcz.

Pierwszy deszcz jesieni. Nie intensywny, ale długotrwały, nie ciepły, lecz zimny i kleisty, sinoniebieski. Zmył z drzew rude liście, z ulic brud i połamane widelce do kebabów, z z brzydkich w gruncie rzeczy buź makijaże a z powietrza wszechobecny zapach spermy i swądu spopielonych serc.

Idzie Wiesiek, nie ma na to rady.

https://www.youtube.com/watch?v=PZdRvywyrJk

Jesień. Za oknem ciągle śrut bębni monotonnie o parapet, skojarzenie, przeskok w czasie, konstatacja. Jesieniami zawsze przydarzają mi się najlepsze rzeczy. Wsłuchując się w ten śrut powziąłem nieubłagane przeczucie, że tegoroczne podsumowanie roku będzie najlepsze od lat.

piątek, 7 września 2012

Printscreeny

Poczułem, że muszę się przejść. Wskoczyłem w buty, katanę i wyszedłem.

Jesień, ewidentnie jesień. Przeszedłem tuż obok klatki Klaudii - bywałem tam w 2004 roku i jeszcze później też kilka razy. Przypomniałem sobie silny zapach późnego lata, który nam wtedy towarzyszył. Odprowadzanie o 7 nad ranem. Do dziś ciągle coś tam w powietrzu jest pod tą klatką, coś wisi - nie da się tak po prostu przejść obojętnie i nie uśmiechnąć się do starych dobrych czasów. Nikt od 2004 roku nie wymienił płytek chodnikowych, w asfalcie ciągle trwają te same pęknięcia, psy srają pod tymi samymi drzewami. Tylko tamte dzieci - z tamtego placu zabaw - już podorastały, a na twoim balkonie nie suszą się już staniki, bo się przeprowadziłaś.

Chodźmy dalej.

Jest stacja. Spacerując w poszukiwaniu ławeczki poczułem się malutki. Zapadł zmrok - tak jak kiedyś po 20 - a przez megafon megafonista zachrypiała, że "pociąg wjedzie na tor przy peronie drugim". Poczułem ciepło w brzuchu, a Tata mocniej ścisnął mnie za rękę, żebym nie wpadł pod pociąg. "Prosimy nie zbliżać się do krawędzi peronu." Najpierw gwizd, potem światło, potem trzy światła wyłaniające się zza zakrętu. Cicho i majestatycznie światła się zwiększaly-zbliżały. Peron zadrżał. Wtedy jak drżał to dało się już dostrzec kolor i kształt lokomotywy SP32, wyposażonej m.in. w żółte malowanie przodu.

 
 Podmuch powietrza i drżenie peronu były bardzo silne, ale zawsze jakoś dziwnie podniecały. Dziś na dworcu bardzo dokładnie to pamiętałem, niestety niełatwo dokładnie to zapamiętać i przepisać później na bloga. Bardzo żałuję, że nie ma czegoś takiego, jak zdjęcie myśli, printscreen z odczuć w danej milisekundzie - klasyczny obrazek wg definicji z nagłówka niniejszego bloga. Gdyby takie coś istniało, napisałbym piękną książkę.