wtorek, 15 maja 2012


nielegal ano tak.

czwartek, 10 maja 2012

Sygnał zastępczy


Tak więc wsiedliśmy o poranku w pociąg. Odjazd był na sygnał zastępczy. O, takie coś:
Zanim cokolwiek opowiem więcej, to najpierw refleksja ogólniejszego kalibru. Poranek, jutrzenka, wschód słońca - bezdyskusyjnie jest to najpiękniejsza pora doby. Noc jest niby mroczna i pełna tajemnic, w nocy można się ukryć, w nocy mniej widać. To wszystko jest extra, nie do podrobienia. Jeśli jednak ktoś zastanawia się bardziej i obserwuje notorycznie, zaczyna się tym nudzić lub też drażnić. No bo ile można? Mówisz noc - ja pytam: co chcesz ukryć? Jakie masz kompleksy? Przed kim się chowasz? Kogo śledzisz? Taka jest noc, niestety. Noc, sygnał zastępczy. Udawanie kogoś, kim się nie jest, naciąganie masek i kapturów, żeby przypadkiem nikt nie odkrył prawdy. Ani nie dostrzegł ryja. Bo prawdę czasem ktoś z siebie wyrzuci, niczym pawia, po zbyt dużej dawce alkoholu. Nie ma to jednak znaczenia, bo kto zapamięta pijackie smęcenie samemu będąc z stanie agonalnym, no kto? Ty? Nocą szczerość popada w niepamięć.


No a potem następuje poranek. Najlepiej jak jest słoneczny. Jadąc dziś pociągiem, wdychaliśmy świeży poranek. Jechaliśmy w szczególności przez łąki, przez lasy, wsie, sarny, zające i bażanty. Łąki były zielone, po części zalane (I mean podtopione), dzięki czemu mieniło się w nich modre niebo w odcieniu typowym dla Prawej Strony.


Potem - że ruszyłem bardzo wcześnie, to ciągle był poranek - poszedłem na długi spacer, żebe przemyśleć ważne kwestie, żeby ułożyć sobie sprawy, wsłuchać się w ja i ja. Chodząc błądziłęm, błądząc obserwowałem przyrodę (znowu sarny i zające - a także bocian), obserwując zatrzymywałem się i butem kreśliłem znaki zapytania na podmokłych drogach, a następnie rozglądałem się w poszukiwaniu znaków i odpowiedzi.

Znaków - jak zawsze w takich momentach - nie było, wszędzie tylko porozrzucane półlitrówki.

Gdyby to była noc, skończyłoby się to inaczej, normalnie. Ukryłbym w sobie wszystko, nic bym nie powiedział nikomu, nic bym nie przedsięwziął. Wróciłbym do domu i włączył komputer, pewnie by się coś


..::skręciło, spaliło, posłuchało, odpłynęło, zapomniało - zasnęło, przyśniło, zbudziło, zwinęło, coś by mi się wydawało, coś przypominało, na nowo interpretowało, niekonstruktywnie wałkowało. stop::..


A to był poranek - cichy, słoneczny, pogodny, optymistyczny. Siła poranka jest nieoceniona. Nie wróciłem do domu od razu. Zrobiłem wszystko co w mojej mocy.


Przede mną ciągle jeszcze długa droga pociągiem. Jedziemy.