piątek, 7 listopada 2025

Atlas z gwiazdami


Jesień 2025 zaczęła się dobrze. Dostałem od Ciebie piękny atlas gwiazd. Na imieniny, pamiętałaś. Bardzo, bardzo dziękuję! Potem się obudziłem i nie było atlasu ani niczego, ale i tak odczuwam wdzięczność. Bo to był sen piękniejszy, niż możliwości rzeczywistości. Na żywo to by po prostu tak dobrze nie wyszło, nigdy nie wychodzi. A sen, wiadomo, można dodać do kolejki jak w Winampie i odtwarzać. 


***

Przypomina się pani z akademika, która wtedy, bardzo dawno temu, zza swojej szybki cieciówki z kluczami, dostrzegła, pewnie w oczach, ciężki czas. Minęło wiele lat, a to wszystko jest upiorne jak nocny pociąg, i cykliczne jak rozkład jazdy: wraca, wraca nieustannie. Brak sił na cokolwiek. Bezwładność, staczanie, ciężki pociąg z wysokiej góry, zakręty, zbyt ciężkie powieki maszynisty, nieuchronna katastrofa. Czy się obudzę? 

 ***

A jednak jest. Jakieś takie jesienne pogodzenie się i spokojne oczekiwanie na to co się wydarzy, bo musi, bo tak już jest.

***

 

sobota, 15 marca 2025

Zbyt obok

 To się nigdy nie skończy.


Nad ranem - chwilę nim oddarłem od siebie zlepione jakimś żółtym paskudztwem powieki - przypomniałem sobie wieczorny telefon.

Połączenie wychodzące, 23.02. Niecałe dwie minuty dość sztywnej rozmowy. Być może jakieś sprawy zawodowe, być może. Niecałe dwie minuty, o jakiejś sprawie, trochę zbyt konkretnie, trochę nienaturalnie. Na koniec rozłączenie czerwoną słuchawką w połowie jakiegoś notocześć. 

15 marca. Czas jakby stoi w miejscu.

Zapalę jeszcze jedną lampkę wina i pójdę spać obok.