czwartek, 30 kwietnia 2009

Głupota

Nie ma takiej dziedziny, w której można by regularnie odnosić sukcesy, nie mając za grosz talentu. Takoż mają się również rzeczy w kwestii głupoty, przez niektórych zwanej niesłusznie pechem.

Oto przez Pragę toczy się tramwaj. Stary i czerwony, taki sam, jak przedwczoraj rozbił się kompletnie na Namysłowskiej, zupełnie niedaleko stąd. Mija Bródnowską i – delektując się pierwszymi letnimi słońca chwilami – zmierza beztrosko w stronę Inżynierskiej. Na przystanku wsiada garstka osób, pośród których wyróżnia się dwóch jegomości w niewyróżniających się niczym kurtkach. Na przystanku stoją razem i rozmawiają, próbując nieudolnie zasłaniać nienaturalnie powypychane kieszenie, a w momencie gdy tramwaj podjeżdża na przystanek błyskawicznie się rozdzielają i jeden wsiada przednimi, a drugi tylnymi drzwiami wagonu.

Ten pierwszy, legitymujący się numerem służbowym 143, natrafia na młodą kobietę w bardzo krótkiej spódniczce, która ma niepodpisaną kartę miejską. Każe jej więc ją podpisać. Ten drugi, numer 103, podchodzi do chłopaka - na oko jakieś 25 lat, trochę niechlujnie ubrany - który przytrzymując swój rower i zaczytując się w jakichś notatkach zdaje się kompletnie nie zauważać kontroli. I w istocie, zaskoczony zbliżeniem się kogoś wyjmuje słuchawki z uszu i wyciąga z kieszeni kartę miejską. Niepodpisaną. Dostaje mandat, 150 zł, żadnej dyskusji nie ma.

Głupi frajer, mógł sobie podpisać.

Brak komentarzy: