niedziela, 27 grudnia 2009

Dobrze opita abstynencja

Świadek: Lidia (siostra)

-Wróciłam do domu około godziny 1 nad ranem. Nie było go w mieszkaniu. Hałas na klatce schodowej zbudził mnie po godzinie piątej. Myślałem, że nie da rady włożyć klucza do dziurki, stwierdziłam, że daję mu minutę i wtedy zdrapię się z łóżka i mu otworzę. Jednak nie było to konieczne, bo jakoś dał radę. Jak przyszedł, to jeszcze coś zjadł. Ścieląc łóżko nic nie mówił, zdawał się być bardzo skoncentrowany na tym co robił, jakby ścielenie łóżka było robotą wymagającą jednocześnie zegarmistrzowskiej precyzji, maksymalnej koncentracji oraz ogromnego wysiłku fizycznego. Z trudem trzymał pion. Nie odpowiedział na żadne pytanie. Milcząc udał się na zasłużony odpoczynek.

Świadek: Zygfryd (kolega 1)

- My wyszliśmy koło drugiej. Do tego czasu Emel kręcił się pomiędzy stolikami, gadając z różnymi kolegami, a także koleżankami niewiadomej proweniencji. Ciężko ustalić, co się z nim później stało. Pamiętam, że po pierwszej poszedł odprowadzić Aśkę i długo go nie było, ale potem zadzwonił (połączenie: godzina 1.27) i obiecał, że za 15 minut wróci. Tak też się stało. Pamiętam też, że w pewnym momencie powiedział, a właściwie wybełkotał "właśnie piję siódme". Możliwe, że potem poszedł do innego baru, ale tego na stówę nie wiem.


Świadek: Mirosławik (kolega 2):

- Było grubo. Ja piłem wódkę, Emel najpierw piwka, ale potem też pił z nami wódkę. Niestety też nie pamiętam dokładnie wszystkiego. Sądzę, że dzisiejsze karaoke będzie doskonałą okazją do rekonstrukcji zdarzeń, wtedy będziemy mogli powiedzieć coś więcej. Pamiętam za to, że pisaliśmy kilka razy smsy o tym, że jest gruba biba do naszego kompana Matteo, który tym razem został uwięziony przez żonę.

Świadek: Zyślo (kolega 3):

- Nie mam nic ciekawego do powiedzenia.

Świadek: Aśka (koleżanka):

- Nie byłam bardzo pijana. Emel odprowadził mnie do domu i mówił, że oczywiście wraca do baru. Po drodze śpiewaliśmy na głos różnorakie standardy Dżemu i Lady Panków. Nie mam jednak pojęcia, która wtedy mogła być godzina.

Ktoś chciałby uzupełnić zeznania?

2 komentarze:

Emel pisze...

Świadek: Donadoni (kolega 4):

Piliśmy, fakt, sporo. Wyszliśmy z knajpy po czwartej chyba. Szliśmy jeszcze wbić do innej knajpy. W międzyczasie, na środku Placu, uroczyście przysięgliśmy sobie z Emelem dozgonną przyjaźń. A do knajpy już nie weszliśmy, bo nie było dużo ludzi.

Następnie przygodna koleżanka zaprosiła nas do taksówki.

Zee Oswald pisze...

a jednak taksówka!