poniedziałek, 26 grudnia 2011

Podsumowanie

Koniec roku to czas podsumowań.

Co mogę powiedzieć o mijającym? Niewiele ponadto, że minął. Być może będę po latach oceniał 2011-ty jako rok przełomowy, a przy tym - jeden z najbardziej żenujących.

Najpierw wróciłem z zagranicy. Osiedliłem się na Gocławiu - ale tylko na chwilę. Miałem tam badaj najbardziej minimalistyczny ze wszystkich moich pokoi. Pamiętam z niego tylko nagłośnienie, lampkę solną i wzmacniacz. Niestety - to tylko miesiąc. Był to miesiąc w gruncie rzeczy spokojny i szczęśliwy. Pamiętam, że szukałem wtedy pracy. Miałem jednak energię, której mi w dalszej części roku, dzień po dniu - ubywało.

Potem nastąpiła ewakuacja na Bródno. Różnie było, ale grunt, że bez większych problemów. Wczesną wiosną wróciłem do pracy na kolei. Po raz pierwszy uświadczyłem w domu telewizora, na którym zresztą obejrzałem samotnie finał Ligi Mistrzów w maju. Poznałem Wojtka Kowalczyka, który przesiadywał w knajpie poniżej. Miałem piękny taras z widokiem na Park Bródnowski, w którym zresztą od tego czasu nawet nie byłem. Kochałem Bródno, znałem ludzi i czułem się tam prawie jak u siebie.

Wyprowadzkę oceniam negatywnie - dałem się przekonać że to tylko na wakacje. Potem jednak okoliczności i zwykłe lenistwo usidliły mnie na pierdolonym Bemowie, w obskurnej chałupce, z której trzeba spierdalać. Aby do wiosny.

Co się zmieniło przez ten rok? Z rzeczy zauważalnych - obroniłem magisterkę rzutem na taśmę. Został jeszcze licencjat - zobaczymy czy da się poodkręcać sprawy. Ubyło mi jednak energii. Codzienne, godzinne wycieczki wte i wefte w przepełnionych autobusach nie nastrajają optymistycznie. Po 11 godzinach out nie chce się nic poza odpaleniem netu. Przez pół roku nie przeczytałem żadnej książki, nie obejrzałem żadnego filmu, nie poszedłem na beztroskie piwo. A jeszcze wiosną, po powrocie - była ta kombinacja, ten błysk w oku, to podniecenie gdy idee i pomysły zaczynały się układać w spójny projekt, do którego próbowałem przekonać różnych ludzi. Uszło to ze mnie.

Teraz wypisuję listę planów na 2012 rok. Jest ambitna. Zobaczymy co się uda zrealizować.

Na liście nie ma jednak marzeń. Nie jestem władny realizować własne marzenia - czekam, aż coś się stanie.

Brak komentarzy: