niedziela, 17 stycznia 2010

Zapasy

Obserwujemy - a trwa to od końca listopada - dość wyrównaną walkę na Wiśle. O Wisłę.

Codzienny przejazd tramwajem przez Most Gdański (nawiasem mówiąc - najlepszy most w Warszawie) daje okazję do około minutowych, regularnych obserwacji. Kry kwitną jak lilie - mniejsze, większe, ale to wszystko za mało aby Wisła zechciała się pokryć lodową kołdrą. Tworzą się najwyżej małe białe wyspy wokół wsporników mostu, tudzież zamarzają zatoczki na prawej stronie, na których od czasu do czasu bezceremonialnie kopulują czarne kaczki. To wszystko jednak za mało, aby się chwilę przespać.

Zeszłego stycznia zima była w o wiele lepszej formie. Na papierze to i teraz najważniejsze argumenty zdają się być po stronie rzeki - w końcu mrozy i głębokie, i regularne, ale... jakoś nie idzie. Tak to czasem jest.

***

Mam jakieś wyrzuty sumienia. Pewnie jakby się ktoś temu z boku przyglądał, to by stwierdził, że Prawą Stronę potraktowałem instrumentalnie. Jednosezonowy zachwyt, a potem już rutyna, "nie mam czasu" i inne takie. W swojej prostocie wcale tak nie uważam, ale coraz mocniej wyśmigane szyny i wskazówki zagarka faktycznie zawężają pole obserwacji i kontemplacji. Ale w tramwajach i na przystankach aż tak wiele ciekawego się nie dzieje. A ten zachwycający koloryt Pragi składa się z ludzi i kostek brukowych, tyle tylko że ludzi w tramwaju nie uświadczysz (ci, co jeżdżą, to najczęściej "dojeżdżający", względnie "pasażerowie"), a kostki spokojnie erodują pod lodem i śniegiem. Tak więc zima nie jest tu za ciekawa.

Brak komentarzy: