czwartek, 25 lutego 2010

Cyfryzacja na Brzeskiej

-Puk, puk.
-Czego?
-Dzień dobry, my z telewizji...
-Co tak, kurwa, wcześnie?
-Już jedenasta. Byliśmy umówieni.
-Właźcie, kurwa, i róbcie swoje. Antoś jestem.

Skacowana, czerwona morda - tak pasująca do designu owej klatki schodowej - wpuściła do środka dwóch młodych mężczyzn w charakterystycznych garniturach handlowców, z teczkami pękatymi od papierów, części i wiertarek w ręku. Nieufnie i niechętnie, ale perspektywa posiadania dekodera, który w kamienicy posiadali już zarówno Heniek, jak i Wacław (a i Edek już przecież zamówił) była silniejsza. Jest tam przecież kanał ze wszystkimi meczami Ligi Mistrzów, 4 historyczne, 7 podróżniczych i 1 całodobowy pornol. Wiadomo.

Rozsiadł się w fotelu i obserwował uwijających się przy szafce z telewizorem monterów. Nalał wódki do szklanki, zapalił papierosa, na chwilę odwrócił głowę w kierunku okna. Na podwórku wewnątrz kamienicy, jak zawsze o tej porze, pośród zwyczajowych psich kup, drą się dzieci tych z drugiej klatki. Nie wiedział jak się nazywają, ale miał to w dupie.

-Nie mówią mi "dzień dobry". – pomyślał Antoś – Chuj, trochę mnie w końcu nie było.

Wiertarka wierciła – w ścianie i głowie. Postanowił zatkać uszy – kolejną szklanką wódki. Popatrzył na monterów. „Dobre chłopaki” – pomyślał. - "Młodzi, robotni, a przy tym w garniturach – wytartych przecież, ale jednak. Coś z nich może będzie. A może i nie, bo to różnie się układa. Ciekawe czy są stąd? Pewnie nie, pewnie przyjechali z jakiejś zakompleksionej Łomży albo innego Radomia, wynajmują mieszkanie gdzieś na Ursynowie, dojeżdżają metrem, a w weekendy walą dobrą wódę i dupczą nasze dziewczyny. Garnitur, wiadomo. Ale to jednak dobre chłopaki."

-Płacą wam od godziny albo od klienta, czy stałą pensję macie? Macie coś ze mnie? – zagadał i poczęstował ich fajką. Obydwaj skorzystali, bo lepiej palić niż tylko wąchać, a w pokoju i tak już było gęsto jak w PRL-owskiej pijalni piwa.
-Od zainstalowanego dekodera stówę mamy. – odpowiedział niechętnie jeden. – Trzeba się szybko uwijać, to można zarobić.
-Od 8 do 22 czasem robimy. – dodał drugi.
-Chlapniecie balsamu?
Nim odpowiedzieli że nie, Antoś nalał i odstawił pustą flaszkę na podłodze, koło wersalki.
-Po maluszku, zdrowia!

Stuknęły trzy szklanki, biedronkowa cola we wczorajszej butelce wędrowała z rąk do rąk.

-Podoba mi się, jak młodzi zasuwają, nie kantują. Bo teraz to prawie każdy tylko fajnuje i asiora zgrywa. A wam dobrze z cyferblatu patrzy. Ja też tak chciałem, na parzygnata chciałem iść, od gówniarza lubiłem się kręcić w kuchni, jak babka pichciła. W gastronomicznej dobrze szło, ale koledzy… Jak zacząłem tankować gochę, to 15 miałem. Szybko w przypałkę popadłem. A na 18-stkę… - Antoś spojrzał przez okno, na trzepak, gdzie to się najpewniej stało – wyrok.
Monterzy zamilkli jeszcze bardziej, a dym ze szluga zgęstniał i stanął im kołkiem w gardle.

-Morderstwo, 28 lat w pace. -Coś drgnęło w kąciku oka, ale błyskawicznie zostało spacyfikowane; cofnięte jak taśma z niewłaściwą piosenką. - Draka była, taka jak to dawniej często. Prawdziwa jatka. No i przesadziliśmy, zrobił się trup. Tylko, że ferajna nogowała co sił, a mnie złapali, bo byłem najbardziej zalany.
-Potem wszystko wziąłem na siebie. - dodał po dłuższym milczeniu. - 5 lat temu wyszedłem i tu wróciłem. Bo gdzie miałbym iść, co? Było, minęło, trzeba żyć.

I zaśmiał się, ale nie gorzko, tylko pogodnie.

-Wiecie co jest najlepsze? Że jak wyszedłem to byłem gołodupiec. A teraz daję radę lepiej niz te mordy, które się zestarzały jak mnie nie było. Ciągle biegali do monopolu po benzynę i ogórki, no i w obrazki walcowali, na pieniądz ma się rozumieć. Heniek jest mechanikiem, ale rentę ciągnie, to nie robi. A jak nie robi - to pije, wiadomo. A ja już mam nawet sławę - że jak coś naprawić, to do mnie. Ufają mi, bo swój jestem, a w kiciu wytrzymałem i wróciłem. Gdybym siedział tutaj, to nie ma siły, zmenelałbym jak inne mordy. Oni już nawet u mnie są zadłużeni! Jak w kieszeniach płótno - to do Antosia! Bo klientów ma, to i pożyczyć z czego będzie.

Za oknem - pod przeciwległą klatką - na ławeczce spoczęło trzech nieciekawych mężów, każdy wyposażony w butelkę nalewki. -Barszczu im się od rana chce. - pomyślał - Nagle jakaś myśl przebiegła mu przez głowę. Wstał, podszedł do okna i otworzył je.

-Panowie, zbiórka u mnie, ale już! - krzyknął i machnął ręką, żeby wiedzieli, że nie żartuje.

Zdziwili się, ale przyszli. Kompan i wierzyciel w jednym, a do tego problemowy - nie warto odmawiać.

-Pany telewizję zakładają, a wy nie macie. Liga Mistrzów i pornol całodobowy, do tego przyrodnicze i historyczne. Podpisywać raz umowy i umawiać się na montaż! Waluty i tak mi nie oddacie bo chlejecie, to niech chociaż oni zarobią. Bo to są dobre chłopaki, nie tak jak my.

Przy akompaniamencie najwyższego zdziwienia młodych monterów w garniturach - nie przeczytawszy nawet treści podsuniętych formularzy - trzech nieciekawych mężów bez szemrania niedbale podpisało wnioski o założenie telewizji cyfrowej. Wiadomo.

3 komentarze:

Zee Oswald pisze...

dobre.jakaś większa całość? Odpowiesz, że "wiadomo"?:)

Emel pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Emel pisze...

Żadna większa całość - po prostu jeden z obrazków. Aczkolwiek cyfryzacja Brzeskiej i okolic to temat na tyle wdzięczny, a materiał - bogaty, że kilka historii może się jeszcze pojawić.