czwartek, 23 lipca 2009

W Oparach Absurdu

Wydawało się, że ulicę Ząbkowską znamy jak własną kieszeń. Tymczasem nie.

Z Fajką ustawiłem się W Oparach Absurdu, czyli w knajpie, która za czasów pracy przy Okrzei 35 wciskała nas w 50% koszty uzyskania przychodu, jako że po skończonej robocie niepodobnym było nie zajrzeć tam na 2, góra 3 tyskacze. A wczoraj było tak: zamówiliśmy po piwie, siadamy w fotelach, po czym urocza barmanka… przynosi trzecie. Ucieszyłem się, ale i zmartwiłem jednocześnie, gdyż takie zaszczyty muszą niechybnie świadczyć o fakcie, iż sporo kabony już tutaj przepuściłem.

Dla pewności jednak, że chodzi o moje tutaj dokonania zapytałem krótko, czemu zawdzięczam trzecie piwo. Istniała bowiem jeszcze druga ewentualność: ekwiwalent za stracony czas, gdyż – jak zawsze – akurat na mnie skończyła się beczka.

Okrutnie się zdziwiłem, gdy okazało się, że w środy jest po prostu taka promocja. W pierwszej chwili myślałem, że to są jakieś jaja, bo bywaliśmy tu z Zygfrydem tak często, iż absolutnie nieprawdopodobnym było, żebyśmy tam nigdy nie trafili w środę. A jednak.

A potem, już na przystanku, spotkałem parę sympatycznych Czeczeńców. Ale o tym kiedy indziej.

Brak komentarzy: