wtorek, 18 sierpnia 2009

Prawdziwe zero procent

No i tak. Podczas weekendowej wizyty w domu rodzina przystąpiła do ostatecznej ofensywy we wkręcaniu mi fazy mojego rzekomego alkoholizmu. Pięknie sobie poskładali wszystkie moje problemyw logiczną całość, której wspólnym mianownikiem miałby być alkohol właśnie. Problemy na studiach to nie wynik nudnych zajęć i w konsekwencji braku ochoty do czytania teoretyczncyh pierdół. Mój nienajlepszy ostatnimi czasy humor to oczywiście wynik ciężkiej świadomości uwikłania się w nałóg. A dziewczyny mnie rzucają, bo za dużo piję.

No więc - ja, zawsze na przekór - mówię: ok, to zobaczymy. Do Bożego Narodzenia ani nic. Abstynencja 100%. Niejako w zamian mam otrzymać pożyczkę na czesne. Pożyczka oczywiście 0%.

...
...
...

Słowo się rzekło. Poniedziałek, dzień pierwszy - pełen luz. Powiedziałem o tym Zygfrydowi, a on - hm, obgadajmy to przy piwku. Wtorek, dzień drugi - przechodząc obok jednej knajpy widzę reklamę: "wściekły pies - dziś tylko 3 zł". Idę dalej. A w czwartek meczyki, pewnie wyskoczymy gdzieś z Mateo. Jak to jest obejrzeć mecz bez piwa?

A dziś wprowadza się do mnie Daniel. Z zawodu stolarz, pracuje na cmentarzu. Dobrze mieć takie znajomości. Tak w razie czego. (Wczoraj, oglądając lodówkę i zamrażarkę u mnie w kuchni, zapytał jaka jest moja ulubiona wódka.)

2 komentarze:

Zee Oswald pisze...

w dobrym tonie jest teraz odpowiadać, że żołądkowa de luxe;)

Emel pisze...

Ja zawsze odpowiadałem, że zimna.