piątek, 16 października 2009

Herbata i naleśniki

Wróciłem - dość zmęczony. Najpierw szkolenie z kłamania, potem zajęcia na Uniwerku. Seminarium odpuściłem, bo było zimno i nie wyobrażałem sobie, żebym mógł jeszcze gdziekolwiek wyjść.

Postanowiłem zorganizować sobie herbatę. Wtedy skonstatowałem, że nowonabyty czajnik ostatecznie się zepsuł. Co, głupi, kitajski kawałek plastiku ma być mądrzejszy ode mnie? Nigdy! Wyzwanie pochłonęło bite dwie godziny (nie zdążyłem wszamać choćby kanapki - po całym dniu niejedzenia!), z metr taśmy izolacyjnej oraz trochę plastikowych i drewnianych śmieci, ale czajnik działa. Herbata jest.

Do herbaty wymyśliłem sobie naleśniki. Taki obrazek stanął mi przed oczami: za oknem plucha i mróz, a ja w ciepłej i jasnooświetlonej kuchni pałaszuję naleśniki i popijam herbatą. Cóż bowiem może być cieplejszego niż gorąca herbata z cytryną i naleśniki z dżemem jabłkowym i cynamonem spożyte w relaksującym towarzystwie poczciwej samotnościna tle szalejącego za oknem mrozu?

Wyczyściłem konto, zostało mi w kieszeni 700 - ale groszy. Jutro wyruszam na Wschód. Podczas gdy inni będą leczyć popiątkowego kaca, ja będę stał przy krajowej 17, będzie wiał przeszywający wiatr, a samochody, jeden za drugim, będą mnie beznamiętnie mijać. Ale to dopiero jutro. Dziś są naleśniki z dżemem jabłkowym i cynamonem, gorąca herbata z cytryną i pomarańczowy półmrok lampy solnej w pokoju pełnym bluesa i poezji śpiewanej.



***

Królik Tehacjusz został wywieziony za Wisłę do większościowej udziałowczyni. Dobrze się stało, bo po ostatnim zatargu z Damianem, kiedy przed dwoma tygodniami z premedytacją ugryzł go w piętę, w pokoju panowała gęsta atmosfera. Wiadomo - obydwaj (królik i Damian) ambitni, żaden jako pierwszy nie wyciągnął ręki na zgodę.

Brak komentarzy: