wtorek, 6 października 2009

Życiowy popis Kota-Performera

Nie wszyscy znają tą historię, więc - z braku ciekawych spostrzeżeń - urozmaicę nią Nocny Pociąg.

Było tak. Poszliśmy z Mateo obejrzeć jakiś meczyk gdzieś na Krakowskie Przedmieście, potem whaczyliśmy jeszcze na tradycyjne sto gram i śledzika do Przekąsek-Zakąsek, po czym ostatnia czwórka przerzuciła nas na Starą Pragę i w nową dobę. Nastrój wymiany zwierzeń, myśli i idei udzielił nam się na tyle, że postanowiliśmy jeszcze podjechać do BP na Rondo Żaba po browar.

Browar.

I poszliśmy - z tym browarem, rzecz jasna - na tory. Tuż za działkami, które zaczynają się przy owym rondzie można odnaleźć między drzewami przejście na tory, które idą nad rondem. Jest to miejsce, gdzie krzyżuje się kilka tras kolejowych, toteż plątanina torów jest znacząca, a powierzchnia, na której owa plątanina się odbywa - rozległa, porośnięta krzewami i przede wszystkim - mocno nieoświetlona. Reasumując - pod spodem ruchliwe rondo, zgiełk i światła, tuż nad tym wszystkim - ciemna enklawa ciszy; idealne miejsce na spożycie tego ostatniego.

-Zimno mi. Usiadłbym na czymś. - pomyślał, a może nawet powiedział Mateo. Nim jednak znalazł coś, co mógłby podłożyć pod swoją dupę, żeby odgrodzić ją od kłującego zimna szyny kolejowej. I znalazł szmatę albo karton, ale na szczęście nie wziął tego do ręki. Kobieca intuicja? Możliwe, bo było ciemno jak w kloace Afroamerykanki; Księżyc ewidentnie nie dawał rady tego wieczoru. Domniemana szmata albo karton - pod blaskiem naszych słabych komórek - ozazała się połówką kota, z wystającymi z pyszczka efektowną feerią bebechów. Tuż obok, bliziutko (ale jednak - tragicznie zbyt daleko), po drugiej stronie szyny - spoczywało drugie pół owego kota.

-To się nazywa mieć pecha. - rzekłem i zamilkłem, rozmyślając o momencie, w którym koło lokomotywy (najpewniej wielkiej, sześcioosiowej ET-22) wbiło się z impetem w ciepłe i gładkie jeszcze futerko kotka. Czy ktokolwiek stojący wówczas w korku na rondzie lub czytający gazetę w przetaczającym się tramwau zdawał sobie sprawę z tego, jaka tragedia rozgrywała się nad ich głowami? Czy poczuli irracjonalny dreszczyki niepokoju? Czy niebo zaszło chmurami?

Tymczasem Mateo w tragicznej śmierci kota dopatrzył się nowoczesnego performance`u.
-Patrz, jaki performance. Pół kota, gładka szyna, pół kota. Ale numer odpierdolił.
-Kot-Performer? - zapytałem, i tak już zostało.

Epilog był taki, że po dwóch dniach pojechaliśmy tam z Zygfrydem zdobić pamiątkowe zdjęcie z tak awangardowym artystą. Tymczasem on zniknął. Nie ostała się żadna z połówek Kota-Performera.

-Performance trwa - napisałem w smsie do siedzącego w robocie Mateo.

***

A na mieszkaniu małe zawirowanie. Lesbijek już nie ma. Ich miejsce zajęły Sandra i Karolina. Przez telefon sprawiały dość smętne wrażenie, ale szybko się rozkręciły. Żartują, głaskają królika i nie zamykają drzwi. Obydwie hetero.

To nie koniec wzmocnień, gdyż nabyliśmy jeszcze kuchenkę mikrofalową, czajnik elektryczny, młotek, śrubokręt i jeszcze kilka gadżetów ze Sklepu Koła Fortuny. Wisienką zaś na torcie jest antena do kradzenia bezprzewodowego internetu, którą zainstalowaliśmy - a jakże - w kiblu.

Więc w razie czego pamiętać: to nad kiblem to nie spłuczka.

1 komentarz:

Bambaryła pisze...

czekamy na foto nowych współlokatorek. i więcej wpisów erotycznych!